piątek, 26 października 2012

Rozdział VI

 Dzisiaj gorąco pomiędzy głównymi bohaterami, jest też trochę przemyśleń.. Stwierdziłam, że jak na razie wieje nudą i mam już plan na usprawnienie akcji. Zobaczymy, jak on zadziała w praktyce :) Życzę miłej lektury.
 Draco, pięć minut przed osiemnastą zjawił się pod biurem Filcha. Hermiony jeszcze nie było. Postanowił na nią poczekać. Oparł się o ścianę i wetknął ręce do kieszeni szaty. W myślach stanęła mu twarz dziewczyny. Od jakiegoś czasu nie mógł przestać o niej myśleć. Za każdym razem, kiedy znajdowała się w pobliżu jego lodowate, pozbawione uczuć serce topniało, w ułamek sekundy zamieniając się w gorącą masę. Ogarniało go wtedy poczucie bezgranicznego szczęścia, zdawało mu się, że może zrobić dosłownie wszystko. Nigdy nie czuł nic podobnego. Do nikogo, tym bardziej do szlamy. Najgorsze, że to było silniejsze od niego. Nie potrafił tego przerwać.Wiedział, że to kiedyś wpakuje go w poważne kłopoty. Nagle z korytarza wyłoniła się gryfonka.
- Co tak długo? - rzucił opryskliwie.
- Też się cieszę, że cię widzę. - sarknęła Hermiona.
Zapukali. Po usłyszeniu skrzeczącego - proszę. - weszli do środka.
Pokój był bardzo mały i pozbawiony okien, za to od góry do dołu zawalony papierami. Na podłodze pałętały się zmięte kartki i porozlewany atrament. Biurko stojące przy przeciwległej ścianie przypominało miniaturowy stolik, wciśnięty pomiędzy dwie komody. Na jednej z nich Hermiona dostrzegła wypisane dużymi, czerwonymi literami nazwisko Weasley. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl o dowcipach Freda i George'a
- Macie tu posprzątać. - odezwał się Filch zza jednej z szafek.
- Co? - krzyknął Draco rozglądając się po bałaganie. - przecież zajmie nam to z miesiąc.
Mężczyzna prychnął. - Do roboty! Wrócę za dwie godziny, wtedy będziecie wolni.
Zamknął za sobą drzwi pozostawiając ich samych.
- Gabinet woźnego. - skomentował sarkastycznie ślizgon. Dziewczyna nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęła głośnym śmiechem. Po chwili chłopak do niej dołączył. Stali, zaśmiewając się do łez. Było tak... beztrosko. Jakby wszystkie zmartwienia pozostawili za drzwiami. W tym momencie nie przejmowali się, że trwa wojna, nie obchodziło ich co pomyślą inni, nie istotne było, że pochodzą z dwóch różnych światów. Teraz byli tylko oni. Hermiona złapała się za brzuch. 
- Już... już nie dam rady! - wysapała. Draco czknął, co wywołało w szesnastolatce nowy napad wesołości. 
- Bardzo... hyc... zabawne. - powiedział urażony. 
- Oj... przepraszam. - stłumiła chichot. 
Dąsał się przez chwilę po czym jego twarz wykrzywił szatański uśmiech. 
- Może ręka na zgodę? - dziewczyna niepewnie podała mu dłoń, a ten jednym, zwinnym ruchem przyciągnął ją do siebie. Gryfonka natychmiast przestała się śmiać. Chłopak musnął palcami jej plecy. Zadrżała. Przysunął się bliżej. Czując jego oddech przy swojej szyi mimowolnie przymknęła oczy upajając się tą rozkoszną chwilą. Pragnęła go. Każdą komórką swojego ciała. 
- Co jest Granger? Wymiękasz? - parsknął jej do ucha.
Pochylił się i zetknął ich czoła. Popatrzyła mu w oczy. Zawsze wydawały jej się zimne i szare, niczym stal. Teraz jednak błyszczały intensywnie, a Hermiona dostrzegła w nich coś jeszcze. Głęboko, na samym dnie jego duszy siedział mały, zagubiony, pozbawiony czułości chłopiec. Nagle zrobiło jej się go żal. Uświadomiła sobie, że pod grubym pancerzem, którym tak dobrze się zasłania, kryje się wystraszone, samotne dziecko. Arogancka postawa i chamskie zaczepki to tylko poza. Zapragnęła dowiedzieć się jaki jest naprawdę. Poznać prawdziwe oblicze Dracona Malfoy'a. 
Zerknęła na jego usta. Uśmiechnął się z satysfakcją i delikatnie ujął jej twarz w dłonie. Po kilku sekundach bezruchu, Hermiona z lekką niecierpliwością przysunęła się odrobinę bliżej. Malfoy specjalnie opóźniał wyczekiwaną przez nią chwilę. 
Nagle drzwi otwarły się z hukiem i stanęła w nich blada Minerwa McGonagall. Para gwałtownie od siebie odskoczyła, lecz mocno zdenerwowana profesor nie zwróciła na nich uwagi, oczywiście gdyby były inne okoliczności na pewno rzuciłaby jakiś surowy komentarz, tym bardziej, że ci uczniowie byli tutaj za karę. Jednak miała teraz ważniejsze problemy na głowie. 
- Obydwoje proszę ze mną. - rzekła roztrzęsionym głosem.

7 komentarzy:

  1. Przepraszam, że tak późno komentuje, ale czasami ma się tyle na głowie ;D !

    Co do rozdziału jest mega fantastycznie romantyczny :) Zamknięci oboje w gabinecie woźnego, masz wyobraźnie nie ma co, czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
    Pozdrawiam serdecznie w ten zimny brzydki dzionek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie nowość :) Zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale późno komentuję. Wcześniej nie miałam zbytnio czasu, ale lepiej późno niż wcale :) Rozdział świetny. Taki romantyczny... Głupia McGonagall, wszystko popsuła :(

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, wstrętna McGonagall nie mogła chociaż chwilę poczekać? Jak nie mogę. Widzę, że notki wrzuciłaś w październiku. Mam nadzieję, że nie zawiesiłaś bloga. Szybko dodawaj nowe notki. Święta idą xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto jej tam kazał wejść? W takim momencie???!!!
    Bardzo fajny rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Zyskałaś nową czytelniczkę :)
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem nowa, trafiłam tu ze spamu ;>
    ciekawy blog. według mnie.. za szybko się rozkręca... za mało opisów sytuacji.. wczucia się w sytuacje. no i... wiem ze swojego doświadczenia, że z tą miłością i wgl zauroczeniem, tak szybko się wszystko nie rowija... ja ogólnie jestem zakręcona, ale Hermiona to raczej osoba, która wszystko rozważa 10 razy i nie idzie na pierwszy ogień ;)) to takie moje spostrzeżenia ;p
    Myślę, że za niedługo kolejna notka ;) pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Narodziłaś we mnie ciekawość i przerwałaś w takim momencie! Wróć na tego bloga!

    OdpowiedzUsuń