niedziela, 21 października 2012

Rozdział II

       Godzina jazdy minęła im na żartach i opisach zabawnych, wakacyjnych przygód. Ron właśnie opowiadał, jak pewnego, deszczowego dnia pani Weasley kazała mu ściągnąć ze strychu uciążliwego gnoma.Harry leżał oparty głową na kolanach Ginny. Oboje pokładali się ze śmiechu. Nawet Neville by zauważył, że mają się ku sobie. Hermiona uśmiechała się życzliwie, jednak myślami była zupełnie gdzie indziej. Właśnie wspominała chwilę, kiedy przeszyło ją stalowe spojrzenie pewnego, wysokiego blondyna... Teraz kiedy się nad tym zastanowiła dostrzegła, że w tych pełnych arogancji oczach kryło się coś więcej... Zagubienie, nie to złe słowo. - Zmarszczyła brwi. - Bezradność, prośba o pomoc, o wybawienie. Może gdzieś głęboko w nim kryje się ciepło. Może nie jest tylko chłodnym, pyszniącym się arystokratą. Może to tylko gra pozorów. Może potrzebuje osoby, która go wysłucha, wyciągnie do niego dłoń... No właśnie, może.
      Gryfonka jeszcze długo nad tym rozmyślała, kiedy nagle drzwi przedziału rozsunęły się z łoskotem. W progu stanął nie kto inny jak Draco Malfoy.
W pomieszczeniu zapanowała cisza.
- Czego tu szukasz Malfoy? - wycedził Ron, przerywając milczenie.
Blondyn prychnął.
- Wierz mi, naprawdę przebywanie w tym brudnym - tu rzucił mu znaczące spojrzenie - pełnym szlamu - popatrzył na Hermionę - przedziale nie należy do przyjemności. Przyszedłem po ciebie Granger.
- Po mnie? Czego chcesz? - spytała podejrzliwie.
- Snape mnie wysłał. Jakbyś zapomniała za chwilę rozpocznie się spotkanie prefektów. Byłoby nam niezmiernie miło, gdybyś zaszczyciła nas swoją obecnością. - sarknął i skłonił się teatralnie, co wyglądało raczej jak odruch wymiotny.
Szesnastolatka poczuła, że zalewa ją fala gorąca. Zebranie! Jak mogła o nim zapomnieć? Plasnęła dłonią w czoło i gwałtownie zerwała się z miejsca. Wyminęła zdezorientowanego reakcją dziewczyny ślizgona, przez przypadek ocierając się o jego ramię. Ku jej wielkiemu zdziwieniu nie rzucił na ten temat żadnej uwagi, ba nawet się nie skrzywił co zwykł w podobnych sytuacjach robić. Uśmiechnęła się pod nosem. Może jej rozmyślania nie były do końca fałszywe?
  ***
    - Co tak się wleczesz Granger? Już gumochłon chodzi szybciej od ciebie. - powiedział Malfoy, doganiając Hermionę. - ale najwidoczniej szlamy tak mają. 
Dziewczyna wpadła w złość. Wszystkie pozytywne myśli na temat blondyna prysnęły jak bańka mydlana. Co za idiotka! Jak mogła myśleć, że ten kretyn potrafi być dobry? 
- Ty wstrętny, zarozumiały, arogancki... dupku! Jak śmiesz tak do mnie mówić? - krzyknęła, podnosząc dłoń z zamiarem wymierzenia mu siarczystego policzka. 
Ten jednak złapał ją za nadgarstek i zamknął go w stalowym uścisku. Szamotała się przez chwilę, jednak nie przyniosło to żadnych rezultatów. Chłopak zaśmiał się złowieszczo. 
- Co jest Granger? Na więcej cię nie stać? 
Oburzona dziewczyna podniosła głowę. Zjadliwy komentarz jakim miała go właśnie uraczyć wyleciał jej z głowy. Teraz liczyły się tylko te duże, lśniące, uważnie w nią wpatrzone, szare oczy. Draco wolną ręką delikatnie odgarnął jej z twarzy niesforny kosmyk włosów. Hermiona uśmiechnęła się niepewnie. Jaki on przystojny. Czemu wcześniej tego nie dostrzegłam? - przemknęło jej przez myśl. 
      Nagle pociąg gwałtownie zahamował, bezpowrotnie przerywając chwilę radosnego uniesienia. Szesnastolatka w jednej chwili oprzytomniała. Co ona, na miłość boską wyprawia? Przecież to jest jej wróg! Nienawidzi go... i on jej też. 
- Odwal się Malfoy - warknęła wyszarpując się z uścisku.
***
      Draco wślizgnął się bezszelestnie do przestronnego przedziału, w którym odbywało się zebranie. Cicho zasunął za sobą drzwi i rozejrzał się wokoło. McGonagall jeszcze nie było. Zaczytany w jakimś grubym tomiszczu Snape siedział przy okrągłym stole, przymocowanym do podłoża. Naprzeciwko niego, na podłużnych siedzeniach, takich jak w każdym innym przedziale siedziała Hermiona, oraz dwójka innych uczniów. Malfoy rozpoznał w nich Hannę Abbott z Hufflepuffu i Michaela Corner'a z Ravenclawu. 
      Blondyn z nieprzeniknionym wyrazem twarzy wcisnął się na miejsce obok gryfonki, z satysfakcją dostrzegając karmazynowy rumieniec na jej porcelanowej twarzyczce. Dziewczyna nerwowo odchrząknęła. 
- Może tabletki na gardło, Granger? - odezwał się beznamiętnie mistrz eliksirów, nie przerywając lektury. Malfoy uśmiechnął się do niej kpiąco. Hermiona rzuciła mu zirytowane spojrzenie. 
   Kilka chwil później zjawiła się profesor McGonagall.
- No to zaczynamy. - rzekła dziarsko. Snape spojrzał na nią spode łba. Kobieta wywróciła oczami. 
- Witam was na zebraniu prefektów. Pannie Granger i panu Malfoy'owi przypominam, że jako prefekci naczelni macie obowiązek patrolować korytarze od godziny 22, do północy...
Hermiona poczuła, jak żołądek przewraca jej się na drugą stronę. Malfoy został prefektem naczelnym! To niemożliwe! Zerknęła na niego, a gdy spostrzegła, że na nią patrzy szybko odwróciła wzrok. Poczuła, że pali ją twarz. Co ty wyprawiasz idiotko? Skup się! - zganiła się w myślach. 
     Dalsza część spotkania upłynęła w spokojnej atmosferze, jednak gryfonka wciąż czuła na sobie spojrzenie ślizgona. Nauczycielka zirytowana zachowaniem chłopca przerwała swój monolog i rzekła: 
- Panie Malfoy! Mógłby pan wreszcie się skupić? Wiem, że panna Granger przyciąga spojrzenia wielu chłopców, jednak na randki przyjdzie czas potem!
Dziewczyna oblała się szkarłatnym rumieńcem. Udała, że nagle zainteresowały ją widoki za oknem i odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. W końcu Snape obwieścił koniec zebrania, co skwitowała z wielką ulgą. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, a aksamitny głos wyszeptał jej do ucha:
- Nie zapomnij Granger, że mamy zrobić razem obchód pociągu. 
- Prędzej sklątka tylnowybuchowa wyrośnie mi na plecach, niż gdziekolwiek z tobą pójdę Malfoy! - warknęła, strzepując jego dłoń. 
Chłopak krzywo się uśmiechnął, ukazując rząd idealnie równych, śnieżnobiałych zębów. 
- Powinnaś czuć się zaszczycona tak znamienitym towarzyszem. 
Prychnęła. 
- Nie pochlebiaj sobie. Już bym wolała Jęczącą Martę. 
- Da się załatwić. - zarechotał. 
Oburzona, kilkakrotnie otworzyła i zamknęła usta. 
- Ty wstrętny trollu! Wsadź sobie ten obchód tam gdzie słońce nie dochodzi! Nie mam zamiaru ci pomagać! 
Nachmurzył się. 
- A to ci heca! Kujonka Granger nie chce wykonać poleceń nauczyciela - gwizdnął - Wiesz, że jakby to McGonagall usłyszała to wpadłabyś w duże kłopoty? Ale to właściwie już nie mój problem. - obrócił się  napięcie i odszedł szybkim krokiem.
        Zdenerwowana patrzyła za nim kilka sekund. Tupnęła nogą. Jaki on był irytujący! Jednak chcąc nie chcąc musiała przyznać mu rację. Trzeba zrobić ten obchód. 
- Zaczekaj! - krzyknęła i puściła się biegiem. 
Stanęła koło blondyna, który tryumfalnie się uśmiechnął.

3 komentarze:

  1. No ogólnie całkiem nieźle.
    brakuje mi trochę opisów i za dużo dialogów, które owszem są ważne ale bez odpowiedniej oprawy nie wiele wnoszą do rozdziału.
    Mi się jednak podobało gdyż piszesz naprawdę fajnie i umiesz zaciekawić czytelnika.
    Popracuj jednak trochę nad własnym stylem a wszystko będzie dobrze.
    http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za 1 komentarz :D Postaram się zastosować do twoich rad :)

      Usuń
  2. Taaa dialogi trzeba nieco rozbudować i trochę wzbogacić opisy, ale jest naprawdę fajnie. No i humor trzyma poziom.

    OdpowiedzUsuń